sobota, 25 sierpnia 2012

Człowiek powoli na serce umiera





  
  Umieram, przeciekam przez palce, bezwładne ciało opada na dno. W oczach złotówki, nikną skrycie pod powiekami, skóra odpada płatami, jak mgła. Wysnuty z powieści ideał kobiety, szarmancko podaje łapę jak pies. Zlizuje smutki z szyi obojętności, gryzę obojczyk, mruczę jak kot. Bluszcz oplata moje serce, jestem bezradna popadam w mrok.









  Wakacje minęły w pijackich marach i czasie 
spędzonym na Bóg wie czym. Dlaczego zawsze muszę być chimerą, a ludzie przeze mnie umierają na serce... moim sercem nikt się nie przejmuje, może dlatego, że tak na prawdę go nie ma...? Cóż...to mógłby być ten powód. W żałosnych słowach, kiepskie rozterki. Zbito mi kulę ... wyparowałeś, ona płaczę, ona kona, ona przemawia. Kocham Cię mała. Dziękuję ,że się odezwałaś, bez Ciebie nie byłabym sobą. To Ty jesteś moim tchnieniem. Błagam Cię wybacz mi ostatnią próbę samobójczą. Nikt nie chciał nam pomóc. Kochana... wpadnij w moje ramiona jak statek wpada w fale. Obóz minął, wszystko minęło. Zacznie się trwoga, przygotuj się na cierpienie i masę niezrozumiałych grymasów na twarzach nic nie wartych baranów. Maszyna podtrzymująca Twój oddech już się psuję, wiesz ,iż długo nie pociągniesz, coraz rzadziej do mnie zaglądasz ,a jednak nadaj łapiesz moją dłoń i ciągniesz mnie w stronę lśniących rosą łąk. 
Niech tak będzie zawsze...





Zdj.: Monika Łuczak / María Inés Gul

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz