sobota, 19 stycznia 2013

Cierpienia alchemika

    Belzebub drapie moje plecy a anioł Gabriel szepcze tajemnicze zaklęcia na ucho pożyczone od schizofrenika. Hałasy, wrzaski i wszelkie brzdęki zawdzięczam jemu. To On pod płaszczem nocy w Swej mrocznej komnacie, opuścił piątkową biesiadę aby móc celebrować ucztę ze mną w roli głównego gościa.
 Zaprosiliśmy wiele ważnych osobistości. Na początku stołu zasiadła histeria wraz z nerwami. Na wyciągnięcie ręki mieli paranoje i stany lękowe a na końcu przycupnęły nocne mary, koszmary na jawie oraz rozpacz ze szczyptą nihilizmu. Modnie spóźniła się depresja która zaprosiła ze sobą płacz i rozterkę. 
Po kątach krzątały się dzieci, wrzaski, krzyki i tajemnicze szepty.


  Doskonale to wszystko wymyśliłeś. Jestem jak marionetka sterowana Twoją ręką. Czuje się tak, jakby wiecznie czegoś mi brakowało... Doskonale znam ten stan. Pozwalasz mi cieszyć się życiem lecz pomimo to czuje wyraźnie tą irytującą pustkę. Nie pozwalasz mi zapomnieć ,że coś mi doskwiera, czegoś podświadomie pragnę, boję się...
Tę dziurę , którą noszę w sercu, niezwłocznie postanowiłam zapchać styropianem, który chłonie miłość z prędkością światła.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz